sobota, 29 marca 2014

39. Epilog - "Don't leave me"

Justin’s POV
Dokładnie 6 lat później.
Wszedłem do mojej garderoby, by przygotować się na dzisiejszy dzień. Kupiłem nowy dom, ponieważ nie mogłem zostać w domu, w którym Natalie umarła. Po prostu nie mogłem. Dlatego kupiłem nowy.
Dzisiaj będzie 6 rocznica śmierci Natalie. Szczerze mówiąc nie mogę uwierzyć, że to były cztery lata. Kochałem ją i wciąż ją kocham. Zawsze będę ją kochał. Nie ma dnia, żebym o niej nie myślał, Candice i Mitchel przypominają mi o niej. Przez długi czas nie mogłem się pozbierać po jej stracie, ale wiedziałem, że muszę być silny dla moich dzieci.
Candice ma teraz 9 lat a Mitchel  6. Mitch wie o jej istnieniu, a Candice ją pamięta. To było dla niej trudne pogodzić się z faktem, że będziemy szli przez życie bez niej i ciężko jest jej się przyzwyczaić do Mara'y. Poznałem ją dwa lata temu i naprawdę się w niej zakochałem. Opuściłem Lily gdy zdałem sobie sprawę, że z tego nic nie będzie, że ne jest osobą, z którą chcę być na zawsze albo żeby była w śród moich dzieci. Ale kiedy znalazłem Mara'ie, znalazłem to czego Natalie chciała bym znalazł - szczęście.
Otworzyłem szufladę i wyjąłem kopert które zostawiła mi Natalie 6 lat temu. Znalazłem tą Dla NIej.
Zszedłem na dół gdzie Mara'ia, Mitchell i Candice bawili się.
- Kochanie.
Wstała z ziemi i podeszła do mnie.
- Cześć
-Wieć.. tutaj jest list. Jest on dla Ciebie.
Spjrzałem na niego.
- Tak?
Podałem jej kopertę.
- Co to jest.
Spojrzała w dół na list, przeczytała dla kogo i spojrzała ponownie na mnie.
- Będę z dziećmi.
I poszedłem bawić się z dziećmi kiedy ona poszła czytać.
Mara’s POV
Weszłąm na górę i usiadłam na sofie i zaczęłam czytać list.
Dla kobiety, którą mój mąż pokochał,
Jeżeli to czytasz, to jest to prawdą. On naprawdę Cię kocha inaczej by Ci tego nie dał. Mogę mieć tylko nadzieję, że czujesz do niego to samo co on czuje do Ciebie. Ale piszę do Ciebie, więc wiesz bardzo, bardzo ważną rzecz: Jestem bardzo szczęśliwa, że Cię znalazł. Mam nadzieję, że Cię kiedyś, w pewnym miejscu poznam. Po drugiej stronie wraz z moim mężem i wspaniałą dwójką dzieci, jesteś dla mnie bardzo ważną osobą, ponieważ odeszłam, ale już to wiesz. Musisz się nimi zająć. Sprawić by się śmiali; przytulać ich kiedy będą płakać, być z nimi i uczyć ich odróżniania dobrego od zła. Ta myśl daje mi nadzieje. Nadzieję, że Justin pamięta co czują młodzi i zakochani. Nadzieję, że Candice będzie miała pomoc w swój ślub. Nadzieję, że Mitchell będzie dorastał z matką w swoim życiu. Mam nadzieję, że pewnego dnia moja rodzina będzie znowu w całości. A najważniejsze, mam nadzieję, że gdzieś tu jestem z Wami i, że nad Wami czuwam.
-Natalie
Otarłam łzy szczęścia. Ten list, któy dał mi Justin uświadomił mnie jak bardzo mnie kocha. Ten list uświadomił mnie, że jeżeli by mnie nie kochał to nie dałby mi go. Wiem, że Justin i jego rodzna przeszli przez wiele w ciągu tych 6 lat ale jestem gotowa być z nimi. Tak bardzo go kocham.
Wstałam z sofy i zeszłam na dół do Justin'a i dzieci. Wstał ze swojego krzesła; podeszłam szybko do niego i pocałowałam go z wielką pasją jaką mogłam przy dzieciach. Wtuliłam moją twarz w jego szyję, a on objął mnie ramionami i pocałował w głowe.
- Nie zostawiaj mnie.
Wyszeptał Justin.
Zamknełam oczy ciesząc się jego obecnością.
- Nigdy.
Wyszeptałam.
KONIEC
____________________________________________________________________

PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE! 

Kochani moi, to już niestety koniec naszej historii. Bardzo mi przykro, bo przywiązałam się do Was i strasznie nie lubię pożegnań. Chciałabym Wam podziękować za obecność, za wspieranie mnie, za dawanie rad, za pomoc, za to, że tu ze mną byliście do samego końca. Bywały ciężkie chwile, że nie dodawałam dłużej rozdziału i otrzymywałam w zamian przykre słowa, ale wtedy zawsze znalazła się osoba, która mnie obroniła. Jesteście tak bardzo wspaniali! I tak bardzo ciężko mi się z Wami rozstać. Chciałabym podziękować jeszcze Tobie Madziu, że kiedy nie miałam czasu to pomogłaś mi przetłumaczyć któryś z rozdziałów albo jego skrawek, to dla mnie wiele znaczy! Nie umieram, więc nie wiem czemu tak się rozpisuje, ale nie umiem wyobrazić sobie tego, że to już koniec. Dobra skończe bo będę jeszcze bardziej płakać. Kocham Was bardzo i mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie i że czasem do mnie napiszecie. A i  odpowiadając na niektórych pytania; nie wiem czy będę coś tłumaczyła jeszcze, bo nie znalazłam żadnego opowiadania które bym mogła i jest interesujące; jeżeli jakieś znacie to piszcie mi na ask'u.

Teraz kilka słów od Magdy, która czasem mi służyła pomocą:

uhm, hej. Właściwie to nie wiem jak mam się do was zwracać. Chciałabym wam podziękować za to, że jak coś przetłumaczyłam to przyjmowaliście to z takim entuzjazmem. Dziękuję wam, że niezależnie jak wielkie opóźnienie przez mnie było to broniliście nas przed hejterami. Mogę wam powiedzieć, że nie jestem Belieber jednak ta historia coś w sobie ma. Dziękuję Marcelinie, że wplotła w moje życie kawałek tej historii (przyznam, że czytam od 20-23 rozdziału). Nie wiecie jak często Marca była smutna jak nie zdążyła dla was przetłumaczyć czy ile godzin przepłakała nad losem Natalie. Proszę, podziękujcie jej za to, że była z wami. Zasługuje na uśmiech na swojej twarzy, szczególnie za to ile nerwów nad tym straciła. Dziękuję, kocham was. Madzia

Więc może niekiedy do napisania! Trzymajcie się Misie! <3 

piątek, 28 marca 2014

38. "Natalie?.....NATALIE!"

Natalie’s POV
*Wspomnienia*
-Kocham Cię.
Wyszeptał Justin podchodząc do mnie, kiedy ja pakowałam moją walizkę by opuścić hotelowy pokój w Londonie.Justin był w trasie i na kilka dni do niego przyjechałam.
- Mmm ja Ciebie też kocham.
Odpowiedziałam kiedy całował moją szyję.
- Tak bardzo.
Kontynuował całowanie mnie.
Zaśmiałam się i delikatnie odepchnełam jego głowę by przestał.
- Musimy wyjść.
Jęknął.
- Ja po prostu chcę być z Tobą.
Powiedział po czym odwrócił mnie i objął w pasie.
- Jesteś ze mną.
Dokuczałam. Ponownie jęknął i spojrzał na mnie z miną "wiesz co mam na myśli". Zaśmiałam się.
- Chodź, idziemy.
Wziął walizki i wyszliśmy.
Ochrona ma wszystkie nasze rzeczy i samochód my zostaliśmy w środku hotelu z powodu paparazzi.
-Okej. Jesteśmy gotowi.
Powiedział Kenny wracając do hotelu. Justin chwycił moją dłoń kiedy próbowaliśmy przedostać się przez paparazzi.
- Spokojnie Justin! Spokojnie!
- To napaść!
- Tak, ale jesteśmy w drodze.
Słuchaliśmy ochrony siedząc w samochodzie.
- Pieprzony mały kogut! Pieprzony kretyn.
Justin siedział koło mnie, ścisnęłam jego rękę dla otuchy.
- Spieprzaj z powrotem do Ameryki ze swoją bezwartościową dziewczyną dziwką.
- Wystarczy.
Wstał ze swojego miejsca i otworzył drzwi.
- Co powiedziałeś?!
Chciał do  niego podejść ale Kenny go zatrzymał.
- Co powiedziałeś?!
Próbował go uderzyć, ale się odsunął.
- Ja cię kurwa zajebie człowieku!
- Nie obchodzi nas kim jesteś.
Powiedział jeden z nich.
- Nie obchodzi mnie kim jesteś!
powiedział Justin i wrócił do samochodu. To by się nie skończyło gorzej gdyby nie Kenny.
- Po prostu się uspokój Justin.
Powiedziałam kiedy usiadł koło mnie i odjechaliśmy.
- Dokładnie starty, nie pozwól im dotrzeć do Ciebie.
Zaradził Kenny.
- Nie, jest okej kiedty wyzywają mnie ale nie będą pieprzyć bzdur o niej! Teraz przekroczyli linie.
- Ale ja się tym nie przejmuje, i ty też nie powinieneś.
Powiedziałam. Justin ścisnął moją dłoń.
- Nie jesteś nawet bliska tego co mówili. Okej?
Przytaknęłam.
 *koneic wspomnień*
Jesteś bezwartościowa.
Zabiłaś dwujkę dzieci.
Nic nie możesz zrobić dobrze.
Po co tu wogóle jesteś?
Nikt Cię nie kocha.
Nikt Cię tu nie chce.
Po prostu odejdź
Nie mogłam się powstrzymac by mówić sobie te wszystkie rzeczy ponieważ to prawda. Te głosy w mojej głowie tylko mnie w tym utwierdzają i bardziej w to wierzę. Nie ma rzeczy którą bym zrobiła dobrze. Wszystko się pieprzy w moim życiu. Wciąż się troszczę o Justina, ale patrząc na niego takiego, sprawia że łamie mi się serce.
Kiedy Justin wyrabiał sobię złą repytację, wróciłam do niego. Nie dlatego, że sprawiałam, że był lepsza osobą, ale dlatego, że naprawdę go kochałam i chciałam sprawiac by był szczęśliwy. Teraz już wiem, że nie mogę do neigo wrócić, bo wszystko zaczęło by się od początku. Wciąż go kocham, ale nie wiem czy on kocha mnie. Ale prawdopodobnie nie skoro jest z Lily.
On zdecydowanie Cię nie chce.
Spójrz na siebie! jesteś za gruba dla niego!
Spójrz na ten dziecięcy tłuszcz który został!
Chciał rozwodu, ponieważ wyglądasz jak gówno.
__
- Melissa nie moge tego zrobić.
Wyszeptałam do telefonu.
- Co masz na myśli?
- Nie moge zrobić tego wszystkeigo. Naprawdę nie mogę.
Wyszeptałam
- To znaczy, nawet nie wiem co robię. Dzieci to wiedzą. Patrzą na mnei jak na pomyłkę. Chcę żeby były szczęśliwe.  jedyny sposób w jaki sprawię, że będą szczęśliwe to taki jak mnie tu nie będzie.
- Nie!
Urwałą.
- Nie myśl tak Natalie. Wszyscy się o Ciebie troszczymy.
Pokręciłam głową, głosy w niej mówiły cąłkiem coś przeciwnego.
- Kocham Cię Melissa.. Naprawdę. Dziękuję za bycie wspaniałą siostrą przez te wszystkie lata. Żegnaj.

*Wspomnienia*
- Przepraszam kochanie. Bardzo chciałabym przyjść na rozdanie nagród, ale mam ten ważny egzamin i wszystkie loty są zarezerwowane.
 Powiedziałam do Justian przez telefon.
Westchnął.
- Jest okej.  Ja po prostu tęsknię za tobą. Będę tu jeszcze dwa dni i wracam do trasy. Nie widziałem Cię od wieków.
- Wiem. Wiem. Spróbuję być na występie w Chicago.
Próbowałam podnieść go na duchu.
- Ale ten występ jest za miesiąć. To zbyt długo.
-Wiem, przepraszam, ale muszę kończyć. Kocham Cię.
Powiedziałam.
- Też Cie kocham.
Rozłączyłą się.

Justin’s POV
- No weż, dzisiaj nie jest dzień do smucenia się stary. Mamy wywiad z Ellen i rozdzanie nagród jutro.
- Bardzo za nią tęsknię.
-WIem. Postaraj się wytrzymać jeszcze jeden dzień.
Przytaknąłem i poszedłem przyszykować się do wywiadu.

__
- Na jego urodziny daliśmy mu czarny Fisker (samochód :3) i spójrz co z nim zrobił.
Powiedziała Ellen po czym na ekranie pojawił się mój Fisker Carma.
-Oto jest!
- Jest jak lutro! Jest niesamowity! I paparazzi nie moga zrobić zdjęcia ponieważ pokazuje im się ich twarz.
- Tak! Wiem!
Zaśmiałem się.
- Frajerzy.
Producentka zaśmiała się. Pokręciłem moją głową.
- Nie tylko żartowałem.
- I Natalie lubi ten samochód?
Nie nawidzę pytań o Natalie, ponieważ to sprawia ze zawszę czuję się fatalnie myśląc o niej.
- Tak.
- Obydwoje bardzo lubicie koszykówkę?
- Yep.
Powiedziałem tym samym tonem.
- A czy teraz też oglądacie razem mecze jak gdy byliście-
pokręciłem głową.
- Nie?
- Nie.
ODpowiedziałem. Pokazało się zdjęcie gdzie ja i Natalie całujemy się na meczu Lakers'ów.
- Nie wyglądaliście jakbyście oglądali mecz.
Zaśmiałem się.
 - Chodziliśmy by oglądać mecze ale nigdy tego nie robiliśmy.
Zażartowałem na co się zaśmiała.
- Więc. Jak już wiecie, za każdym razem gdy Justin przychodzi do programu, uwielbia zaskakiwać swoich fanów, ale tym razem chcieliśmy zrobic na odwrót i zaskoczyć go.
Moje oczy się powiększyły.
- Spójrzcie ne wiedział o tym do tej pory.
Powiedziała wnioskując po moim wyrazie twarzy.
- Mamy coś do
- Mamy dla Ciebie specjalnego gościa.
-Um. Okej.
Usłyszałem odgłos obcasó uderzających o podłogę.
- Okej. Odwróć się.
Powoli odwróciłem się i ujrzałem Natalie podchodzącą do mnie. Odrazu wstałem i podbiegłem do niej atakując ją uściskiem. Obróciliśmy się w trakcie przytulania. Publiczność wiwatowała.
- Tęskniłem za Tobą.
Powiedziałem w jej szyję.
- Też za tobą tęskniłam. Kocham Cię.
- Też Cię kocham.
Odsunąłem się od niej  odprowadziłem ją do krzesła i Usiedliśmy koło siebie.
- I jak niespodzianka?
Zapytała mnie Ellen.
- Dlaczego mi to zrobiliście?!
Wszyscy się zaśmiali.
- Kłamałaś mówiąc, że masz egzamin!
Wskazałem na Natalie.
- Nie, miałam egzamin, ale nie poszłam na niego.
Zaśmiała się na co się uśmiechnąłem.
- Jesteście tacy słodcy.
Zagruchała Ellen.
- Dziękuję.
Natalie powiedziała nieśmiało patrząc w dół na kolana. Uśmiechnąłem się i pocałowałem jej zaróżowione policzki.

*Koniec wspomnień*



Natalie’s POV
Byliśmy tacuy szaleni razem. Ale ten czas minął, chemia wygasła. Justin nie był już dla mnie tak szalony jak kiedyś. Kochałam go. Dalej go kocham.
To była największa miłość mojego życia. I będzie oostatnią. Nie chcę przeżyć kolejnego złamanego serca. Nie dam rady tego naprawić, na prawdę nie dam rady.
Spakowałam dzieci i posadziłam je w samochodzie. To czas by zawieść je do Justina do domu, by były z nim. Spały więc zaniosłam je ostrożnie do samochodu i pojechała do domu. Justin jest w pracy więc wiem że dom będzie pusty.
Poszłam sprawdzić czy czy dom jest czysty, Justin albo posprzątał albo wynajął służącą. Wątpię by Justin kiedykolwiek posprzątał więc wynają sprzątaczkę. Swoją drogą, położyłam dzieci do łóżeczek by spały. Położyłam stos listów na stole. Zeszłam na dół po leki. Wzięłam leki przeciwbólowe i poszłam na górę. Dałam Mitchell'owi i Candice po buziaku w czółko i poszłam do sypialni.
Usiadłąm na łóżku. Otworzyła pojemnik i wysypałam 19 tabletek przeciwbólowych na moją dłoń. Spojrzałam w dół na nie, upewniając się czy na pewno tego chcę. Czy to jest na pewno to co chcę zrobić.
Wszystko się zakończy.
Będzie dla wszystkich lepiej, jeśli odejdziesz.
Wszyscy będą szczęśliwi.
Everything will end.
Włożyłam je do buzi i połknęłam. Zakręciłąm pojemnik i położyłam go na komodzie. Położyłam się na łóżku i czekałam kiedy tabletki mnie zabiją.

Justin’s POV
Wróciłem do pustego domu. To jest to co trwa od długiego czasu. Czuję się samotny i nic nie pomaga. Chcę moją rodzinę z powrotem. Tęsknię za nimi, chcę ich, chcę byśmy byli razem, ale jestem pewny że Natalie nigdy mi nie wybaczy tego co powiedziałem i zrobiłem jej. Przeszedłem koło pokoju dzieci i zobaczyłem że drzwi są otwarte. Zawsze drzwi od ich pokoju są zamknięte. Wszedłem do pokoju Candice i ujrzałem ją spiącą w łóżeczku. Wszedłem do następnego pokoju i ujrzałem Mitchell'a śpiącego w kołysce.
Zmarszczyłem brwi i poszedłem do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Natalie w łóżku. Czy ona śpi? Podzedłem do niej i potrząsnąłem nią by wstała.
- Natalie?
Spojrzałem na komode i urzałem paczkę listów. Spojrzałem obok i zauważyłem pigułki. Wziąłem pudełko do ręki i w środku było puste. Moje oczy były pełne paniki.
- Natalie!
Podniosłem jej ciało.
Podniosłem jej powieki i zobaczyłem że jej oczy są całe przekrwawione.
- Nie, nie, nie.
Wyszeptałem kłądąc jej ciało w moich ramionach. Wyciągnąłem mój telefon i wybrałem numer 911.

__
- Pomocy! pomocy!
Powiedziałem kiedy ujrzałem nadjeżdżający ambulans. Wzięli jej ciało i położyli na kozetce. Opuściłem pokój. Dzięku Bogu, że dzieci wciąż spały, doznałyby szoku gdyby zobaczyli Natalie w tak fatalnym stanie w jakim się znajduje.
Płakałem w kącie ciągnąc za końcówki moich włosów. Ona może odejść, na zawsze. Moje dziecko odeszło. Jak ona może zostawić dzieci i mnie? To okropne wiedzieć że nie byłem na czas by ja tym razem uratować. Może być za późno.
Wyszedłem z jej pokoju.
- Pan Biebier?
Mężczyzna podszedł do mnie.
- Bardzo mi przykro.
To było wszystko co mógł mi powiedzieć bym zrozumiał co się stało z Natalie i załamałem się ponownie.
- Zabierzemy jej ciało. Jeszcze raz, bardzo mi przykro z tego powodu.
Wszedłem ponownie do pokoju, myśląc że ona jest tu i upadłem na kolana.
- Dla-dlaczego Natalie?
Wyszeptałem. Otarłem moje łzy ale więcej zaczeło wypływać.
- Nie mogę tego zrobić bez ciebie. Dlaczego mnie zo-zostawiłaś.
Wyszeptałem. Spojrzałem na stos papierów leżących na komodzie i zaczałem je przeglądać.
Na 18ste urodziny Candice
Na 18ste urodziny Mitchell'a
Dla Candice na jej ślub.
Dla Mitchell'a na jego ślub
Dla Candice on her 18th birthday
Dla Justin'a
Dla niej.
Wziąłem moją kopertę i otworzyłem ją. Otarłem mokre oczy i zacząłem czytać.
Kohany Justin'ie,
Ze wszystkich listów które napisałam ten był najtrudniejszy. Chciałabym ci podziękować za to, że zawsze byłeś przy mnie. Mogłeś mnie uratować kiedy byłam nastolatką, ale teraz wiem, że to jest jedyne rozwiązanie od moich problemów. Pragnę, żebyś wiedział , ze nie robię tego dla siebie. Nie mogłabym tego zrobić, jeśli to byłoby tylko korzystne dla mnie. Zrobiłam to, więc masz dzieci. Potrzebujesz ich, by uratować siebie . Przyznaj, że spadasz w doł. Popełniasz pomyłkę za pomyłką i po protu zakopujesz się jeszcze bardziej w tym i niedługo nie będziesz mógł się z tego wydostać. Zrobiłam to, więc dzieci mogą powstrzymać ciebie od robienia tego co robisz. Nie chcę, żebyś wrócił do tego kiedy byłeś nastolatkiem. Potrzebuję cię byś zajął się nimi za mnie. Potrzebuję cię byś kochał i miłował je podwójnie teraz gdy mnie nie ma. Nawet jeśli chcesz rozwodu dalej cię kocham. Zawszę będę cię kochała. Byłeś moją pierwszą miłością i będziesz ostatnią. Chcę byś zakochał się znowu; Chcę widzieć cię szczęśliwego. Chcę byś znalazł sobie miłą kobietę która zadba o ciebie i twoją rodzinę, kogoś kto nigdy cię nie zrani i będzie dzielił z tobą twoje gwałtowne życie, nie tak jak ja. To wszystko czego chcę i jeśli spotkam Boga na pewno podziękuję mu, że postawił ciebie na mojej drodze, ponieważ jesteś błogosławieństwem za które nigdy nie będę w stanie wystarczająco podziękować. To może zająć chwilę, za nim znowu się zobaczymy, ale wiem że kiedyś w naszym „zawsze” będziemy znowu razem tańczyć, ponieważ moja miłość do ciebie będzie pamiętać.



__________________________________________________________

Przepraszam, że godzinne opóźnienie, ale dzisiaj jest jakiś cięzki dzień.
Madziu dziękuję za to że przetłumaczyłaś mi ten list bo nie dałabym rady aż tak zalana łzami.
Kochani jest mi starsznie ciężko to już ostatni rozdział i jeszcze tylko epilog który najpóxniej dodam w piątek ale postaram się przetłumaczyć go jutro jak znajdę chwilę <3 Nie będę się teraz "żegnać" bo zrobię to przy epilogu strasznie mi smutno że będę musiała się z wami rozstać :C dzięki wam wszystko było takie wow ehh ale więcej napisze później bo się rozkleje.
Strasznie ciężki był ten rozdział i no cóż, żegnaj Natalie ;(
na końcu jest jak już pewnie zauważyliście tekst z piosenki Seleny *,* hehe :)

sobota, 22 marca 2014

37. “No one can help me. I’m helpless.”

Natalie’s POV
-Nie, nie, nie powtórzyłam jednocześnie wybierając numer Justina.

Yo, tutaj Justin. Przepraszam, że nie mogę podejść do telefonu, ale...

Zakończyłam połączenie.

-Dupek! - wykrzyknęłam do telefonu. Byłam wyczerpana. Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogłam zadzwonić do Melissy, bo była w pracy i prawdopodobnie nie miała telefonu przy sobie. Moją jedyną pozostałą opcją był Ryan.

-Proszę, odbierz – wyszeptałam wycierając łzę.

-Co chcesz Natalie? - był wkurzony na mnie po poprzedniej kłótni, ale potrzebowałam go.

-R-Ryan mógłbyś p-p-proszę zabrać mnie do szpi-tala?

-Dlaczego? Co jest nie tak? - jego współczucie wzrosło

-Krwawię w tamtym miejscu.

-O mój boże – wyszeptał i usłyszałam stłumiony dźwięk z tyłu – zaraz będę.

__

Dziesięć minut później Michael siedział w jego foteliku gotowy na przyjazd Ryana.

Zeszłam na dół po schodach i zobaczyłam Ryana i Chaz'a. Zanim mogłam o cokolwiek zapytać zostałam zaatakowana uściskiem przez Ryana.

-Chaz zostanie tutaj z dziećmi – przytaknęłam.

-Mitch jest w swoim pokoju w foteliku, ale musisz tylko go wyjąć z niego, bo zasnął – powiedziałam do Chaz'a, a ten poszedł na górę.

-Chodź, idziemy. - Ryan chwycił moją dłoń i zaprowadził mnie do jego samochodu. Otworzył drzwi, a na fotelu pasażera leżał koc.

-Wow, pomyślałeś o wszystkim – powiedziałam i usiadłam. Nic nie odpowiedział tylko zamknął drzwi, przeszedł na swoją stronę i odpalił auto. Zaczęłam obgryzać paznokcie ze zdenerwowania gdy tylko zaczęliśmy się zbliżać do szpitala.

-Przestań – złapał moją dłoń i ścisnął ją – będzie dobrze.

-Ryan, krwawię z mojej pieprzonej waginy kiedy jestem w ciąży. To nie jest dobre! W niczym nie jestem dobra – wyszeptałam ostatnią część tak jak powiedziałam Justinowi w moim ostatnim śnie.

__

-Natalie bardzo mi przykro. - doktor wszedł do pokoju, a ja chwyciłam rękę Ryana i usiadłam na szpitalnym łóżku – ale nastąpiło poronienie. Wiem, że to nie pomoże ci w twojej sytuacji, ale mam nadzieję, że będziesz otoczona dobrymi ludźmi, żeby o tym nie myśleć – spojrzałam na swoje kolana

-Dobrze, dziękujemy doktorze – Ryan powiedział, a doktor przytaknął i wyszedł. Kiedy tylko wyszedł, zostałam przytulona i zaczęłam łkać w ramię Ryana.







Justin’s POV

Zszedłem na dół schodami tylko w moich bokserkach podczas gdy ktoś wściekle tłukł w moje drzwi o ósmej rano.

-Już idę! - otworzyłem drzwi i zobaczyłem Ryana. Zanim zdążyłem się zapytać co chce, odepchnął mnie.

-Co do cholery? - powiedziałem jak potknąłem się jeszcze raz.

-Co jest z tobą nie tak? Kompletnie zapomniałeś o swoich obowiązkach?!

-O czym mówisz – zatrzepotałem rzęsami

-Sprawdzałeś swój telefon?

-Nie.

Zaśmiał się sarkastycznie.

-I ty mówisz, że zadowalasz ją bardziej niż ja. Natalie próbowała się do ciebie dodzwonić poprzedniej nocy, bo miała problem, ale ty byłeś zbyt zajęty robieniem czegokolwiek co robiłeś więc zadzwoniłą do mnie. Zabrałem ją do szpitala i przepraszam, ze muszę ci to powiedziec, ale poroniła. - mój świat się zatrzymał – tak, stary, nie jest z nią dobrze. Nigdy nie widziałem jej tak załamanej.

Dobra, ja – zobaczyłem ja Ryan podąża wzrokiem na schody za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Lily schodzi na dół w swoich ubraniach i ze zmierzwionymi włosami.

-Hej Ryan – przywitała go i położyła swoją rękę na mojej szyi, a ja objąłem ją w pasie.

Pokręcił głową patrząc na nas i zaśmiał się sarkastycznie.

-Wow, to jest ta postać którą chcesz być? Rzuciłeś wszystko dla niej? - wskazał na Lily.

-Ryan, po prostu wyjdź – westchnąłem.

- Naprawdę zjebałeś wiesz? Serio.

Natalie’s POV



*retrospekcja*

Ubierałam się, na trzecią randkę z Justinem. Byliśmy parą od paru tygodni, ale mieliśmy bzika na swoim punkcie. Nie mogliśmy utrzymać swoich rąk i ust z dala od siebie.

-Hej – pocałowałam go.

-Jesteś gotowa? - zapytał kiedy otwarłam frontowe drzwi i zobaczyłam go stojacego tam z rękoma schowanymi w kieszeniach. Skinęłam głową, odeszłam i zamknęłam drzwi za sobą.

-Więc, jak brzmi plaża?

- Wspaniale. Dzisiaj jest piękny dzień – powiedziałam wyglądając za siebie. Przytaknął ze zgodą

__

Nie mieliśmy stroi kąpielowych, ale i tak poszliśmy do wody. Krzyczałam w ramionach Justina, gdy niósł mnie do wody.

-Justin, postaw mnie!- trzymałam się jago szyi jak życia.

-Nope – schylił się i włożył mnie do wody. Podniósł mnie i postawił z powrotem.

-Nienawidzę cię – powiedziałam i przewróciłam oczami.

- Nie. - podszedł bliej i pocałował mnie, ale z czasem zamienił się to w sesję pocałunków w oceanie. Próbowałam odejść, ale on tylko podszedł i kontynuował całowanie mnie. Zaśmiałam się w jego usta





*Koniec retrospekcji*

Czułam się jakby wszystko się uciszyło. Jak życie, które zostało wyssane ze mnie, Dlaczego to stało się mnie, a nie komuś innemu? Nie mogę uwierzyć, że zostałam w to wszystko wplątana. Co jeśli Bóg pragnął by tak było? Co jeśli po prostu mnie odpuścił? Każdy inny tak zrobił.

Byłam na kanapie z kocem zawiniętym wokół moich ramion i wpatrywałam się w stolik. Ryan włączył telewizor zanim wyszedł, ale nie chciałam niczego oglądać. Wrócił potem. Usiadł koło mnie, ale nic nie powiedział. Po kilku chwilach ciszy odezwał się.

-Więc co robisz? - próbował nawiązać rozmowę.

-To samo co robiłam zanim wyszedłeś – złapał jedną z moich rąk położył ją na moich kolanach splątując nasze palce.

-Jesteś głodna? - potrząsnęłam głową, a on pocałował moją dłoń.

-Nathalie, nie bądź na mnie zła, ok? - nic nie odpowiedziałam – Naprawdę myślę, że powinnaś się z kimś spotkać. To nie tak, że masz kłopot, ale innych boli to, ze nie możesz się z tym pogodzić. Czuję, że powinnaś z kimś porozmawiać. Z kimś kto jest ekspertem w pomaganiu.

-Nikt nie może mi pomóc. Jestem bezradna.

-To nie jest prawda – próbował mnie przekonać – może trochę medycyny, albo...

-Nie jestem szalona Ryan – próbowałam spokojnie powiedzieć.

-Okej po prostu myślałem o tym – odpuścił i sięgnął po pilota, który leżał na stoliku. Włączyło się TMZ – nienawidzę tego show – ale zanim zdążył przełączyć program zatrzymałam go , bo rozmawiali o Justinie.

-Tego poranka, Lily Collins była widziana opuszczając dom Justina. Justin był w samych bokserkach i Lily, to nie wygląda dobrze. 

Mówił głos zza zdjęcia. Kamera znowu pokazała na ludzi w studio.

-Traci to. Naprawdę. Jakoś w zeszłym tygodniu był widziany na imprezie w swoim domu ze swoimi przyjaciółmi, a tutaj są zdjęcia jak coś pali. Nie wiem. Mam na myśli to może być nieporozumienie, ale przez jego historię ciężko jest w to uwierzyć.

-On po prostu spada na dno – kolejna osoba się wtrąciła.

-Mam na myśli coś musi się dziać między nim, a Natalie, bo Natalie nie pozwala na to.

-Trzyma go w pokorze. Powinien wrócić do niej – prowadzący dodał.

-Do tego...

-Możemy to zmienić? - odwróciłam się do Ryana. Przytaknął i zmienił kanał.

Nie kontaktowałam się z Justinem od kilu tygodni, a on już dostał szału. Kiedy zerwaliśmy jak byliśmy parą, robił to samo. Nie wiedział co robić, więc wychodził ze swoimi szalonymi przyjaciółmi. Teraz wrócił do tych czasów kiedy czuł na sobie presją. On nawet na chwilę nie widział swoich dzieci. Sprawiały, że był spokojny, przypominały mu kim jest i kim chce być. Teraz gdy razem z dziećmi wyszłam z jego życia wrócił do złej drogi.

Nie lubię tego Justina.



---------------------------------------------------------
przepraszam :c

piątek, 7 marca 2014

36. “I think I have had enough comfort from you forever, Ryan.”


Justin’s POV
Odebrałem mój telefon.
- Yo.
- Siema co słychać stary?
Zapytał Chaz.
-Nic. Luzuje się w domu. A Ty?
- Więc urządzam gril, chcesz przyjść?
Zapytał.
- Jasne, o krórej?
- Um. Siódma?
Odpowiedział.
- Okej, będę.
- Do zobaczenia.
 - Pa.
Odłożyłem telefon i poszedłem się przyszykować.


__
- Hej.
Chaz przywitał mnie gdy otworzył drzwi. Odsunął się bym mógł wejść do domu i uścisneliśmy sobie ręce.
- Kto przychodzi?
- Twist,  Brad, Connor, Dylan, and Ryan.
To się nie skończy dobrze, ponieważ mój były przyjaciel, Ryan przychodzi. Przytaknąłem i weszliśmy wspólnie do kuchni.
- Więc jak powodzi się Tobie i Kayli?
- Dobrze. Wiesz, sprawia, że jestem naprawdę szczęśliwy, miejmy nadzieję, że pewnego dnia..
Przeciągnął.
- Oh wow. Jesteś na to gotowy? To duże zaangażowanie.
Zaradziłem
- Myślę, że jestem gotowy, ale to nie będzie zbyt szybko. Jest za wcześnie dla naszego związku na to pytanie, ale naprawdę widzę to kiedyś.
Przytaknąłem.
- Prawdopodobnie to nie będzie tak idealny związek jak Twój.
Zaśmiał się lekko pchając mnie w ramię dla  żartu. Zaśmiałem się.
- Yeah.
- Tak, więc. Idę przygotować grila na burgery. Zostań tu jakby ktoś przyszedł. Chwycił talerz surowych pasztecików i wyszedł na zewnątrz.
Zacząłem jeść chipsy z dipem gdy do pomieszczenia wszedł Ryan.
- Oh. Cześć Justin.
Powiedział niezręcznie. Ja nie powiedziałem nic. Skiknąłem tylko głową witając się z nim.
-Um. Jak się masz Justin?
Wzruszyłem ramionami.
- No weź. Nie jesteśmy sobie obcy.
Starał się trochę rozruszać atmosferę.
-Więc nie jesteś moim przyjacielem ponieważ prawdziwy przyjaciel nie zrobił by tego co Ty zrobiłeś.
- Proszę. Nie rób ze mnie albo z Natalie złych ludzi. Wiem, że jesteś zły na nią. Ona może tego nie widziała, ale znam Cię tak długo, że nie dasz rady ukryć niczego przede mną.
Przymrużyłem oczy.
-Byłem tam dla niej. Byłem kiedy Ciebie nie było, byłem jedynym który jej pomógł. Byłem tam kiedy Ty się upijałeś i ukrywałeś kiedy Twoja córka płakała bo chciała żebyś położył ją do łóżka. Byłem tam i dawałem komfort Natalie kiedy Ty jedynie dbałeś o swoją karierę.
Powiedział.
- Odnalazłem ją Ryan. Zakochałem się w niej. Poślubiłem ją. Kochałem ją. Mam z nią dzieci. Ona jest moja. Nie wiem jak możesz czuć że jest w porządku po tym jak ją pocałowałeś. Nie mogę zrozumieć dlaczego!
- Była samotna, była smutna, a Ciebie tam nie było. Wszystko co chciała to był komfort.
- Ryan! Uścisk by jej wystarczył. Nie musiałeś jej całować. Myślisz, że co to do cholery jest?! To, że dziewczyna płacze nie znaczy, że masz ją całować!
Krzyknąłem.
-Chłopaki co to za krzyki?
Chaz przyszedł.
- Nic.
Ryan pokręcił głową i podszedł do Chaz'a by się z nim przywitać.
__
 Siedzieliśmy na zewnątrz ciesząc się pogodą i naszym piwem.
- Wow więc wszyscy macie kogoś?
Spytałem patrząc na moich przyjaciół.
- Z wyjątkiem Ryan'a.
Zażartował Chaz, sprawiając, że się zaśmialiśmy.
-Zamknij się stary.
-Znajdziesz w końcu kogoś.
Wzruszył ramionami.
- Więc Justim. Jak długo znasz Natalie?
Zapytał Connor.
-Um. Znam ją 10 lat i jestem z nią żonaty od 4.
- Wow. Teraz będzie 5 huh?
Connor zapytał.
- Serio? O mój Boże. Pamiętam wasz ślub.
Dylan skomentował
- Um.
Położyłem moje piwo na stole.
- Ja- więc. Nie będzie już 5 lat.
Powiedziałem zmieszany.
- Natalie i ja - um- rozwodzimy się.
Powiedziałem szybko. Spojrzałem na te wszystkie zdziwione twarze.
- Co?
Jedno westchnienie.
- Dlaczego?
Chaz zapytał na co wzruszyłem ramionami.
- Nie układa się nam.
- Więc ona jest teraz gdzie indziej? Dzieci są z nią?
Zapytał Twist.
- Jest u swojej siostry z dziećmi.
- I Tobie to nie przeszkadza.
Connor próbował zrozumieć. Przytaknąłem.
- Przepraszam ale to jest. Wow.
Wszyscy byli w szoku. Jedyny który był cicho to Ryan, który patrzył tylko na stół, starając się wszystko poukładać.
- Jest nam serio przykro stary, mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Chaz przemówił za wszystkich. Uśmiechnąłem się.
- Dzięki.

Natalie’s POV
- Idę.
Powiiedziałam podchodząc by otworzyć drzwi. Melissa była znowu w pracy. Jest pielęgniarką w jednym ze szpitali i dzisiaj ma późniejszą zmianę, ponieważ jedna z pielęgniarek była na wakacjach. Byłam sama z dziećmi.
- Hej.
Odparł Ryan gdy otworzyłam drzwi. Zamknęłam za sobą drzwi żebyśmy mogli porozmawiać na zewnątrz o tym o czym chciał. Minęłam Ryana i usiadła na krześle na werandzie. Zrobił to samo i powoli usiadł.
- Czego chcesz?
- Słyszałem. Wiesz, o rozwodzie.
O śweitnie teraz powie ludziom.
- Um, tak.
- Naprawdę mi przykro. Jak byś czegoś potrzebowała -
Przerwałam mu.
- Myślę że mam już wystarczająco dużo pocieszenia od Ciebie na całe życie.
- Spójrz, wiem że popełniłem błąd i -
- Wielki, dupkowaty błąd, który zrujnował mi małżeństwo.
- Woah. Ja?
Był w szoku.
- Jesteś pewna, że to przeze mnie czy może Twoje sukowate nastawienie?!
- Wyjdź! Natychmiast.
Wstałam i wskazałam na jego zaparkowany na podjeździe samochód. Pokręcił głową i odszedł.

__
Leżałam na łóżku, gapiąc się w sufit, po prostu myśląc o moim życiu i o tym gdzie popełniłam błąd. Wszystko się rujnuje. Moja przyjaźń z Ryan'em, moje dzieci nie będą miały normalnej rodziny i mój związek z Justin'em. Wszystko działo się tak szybko, a teraz wszystko jest tak powolne. Chciałabym żeby te problemy odeszły. Czuję się jakby to był nigdy nie kończący się rollercoaster. Nigdy nie myślałam o mojej przeszłości i nie żałowałam żadnych działań, ale teraz żałuję. Żałuję kłótni o każda małą rzecz z Justin'em, sprawiając, że czuł się, że nie może mi ufać. Może gdybym mu tak nie gderała i po prostu go kochała, nie poszedłby do lily. Załują,że Ryan w jakiś zły sposób odebrał wiadomośc o całowaniu go i zniszczeniu mojego małżeństwa. Ale rzecz której najbardziej żałują i sprawia, że jestem bardzo zestresowana to to, ze zabiłam moją małą dziewczynkę.

__
Justin przyszedł do domu pijany i zjarany - to się nie skończy dobrze.
- C-cześć Justin.
Starałam się mówić spokojnie, ponieważ jak powiem coś źle to wybuchnie.
-Mam ból głowy.
Powiedział.
- Przyniosę ci jakąś tabletkę.
Wzięłam trochę Tylenol'u z szafki i szklankę wody.
- Trzymaj.
Podałam mu rzecz, a on umieścił pigułkę w ustach i popił wodą odchylając głowę do tyłu.
- Więc gdzie byłeś?
Wyszeptałam.
 -Dlaczego zawsze musisz zadawać tak głupie pytania?
Justin wymamrotał pocierając swoją głowę blisko uszu.
-Chcę po prostu wiedzieć. Troszczę się o Ciebie.
- Więc dlaczego zabiłaś moje dziecko? Dlaczego mnie zdradziłaś? Dlaczego nie możesz nic zrobić dobrze?
Uderzył pięścią w stół i wstał, sprawiając, że się odsunęłam. Podchodził do mnie gdy ja próbowałam cofnąć się jak najdalej dopóki nie natrafiłam na ściane.
- Jesteś powodem przez który jesteśmy nieszczęśliwi. Jeżeli byś wszystkiego nie spieprzyła bylibyśmy szczęśliwi.
Krzyczał mi prosto w twarz, każde jego słowo sprawiało, że czułam się winna.
- Jesteś bezwartościowa. W niczym nie jesteś dobra.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Wziął duży nóż ze stołu kuchennego i odwrócił się w moją stronę.
- Nie widzę, żadnego sensu dla Ciebie. Marnujesz tylko miejsce. Rujnujesz moje szczęście i moje życie, więc teraz ja zniszczę Twoje.
To były jego ostatnie słowa po czym wbił mi nóż w brzuch.

Obudziłam się cała przepocona. Było tak duszno w pokoju, że nie mogłam oddychać. Zapaliłam lampkę i wstałam. To nie było prawdziwe, ale ból był. Położyłam dłoń na brzuchu, martwiąc się co się dzieje. Spojrzałam w dół na materiał i ujrzałam krew na nim- moją krew.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No siemcia misiaczki! Co tam u Was? Jak spędziliście urodziny naszego Juju? Taki nasz piękny i utalentowany (już) mężczyzna! (ale dla mnie to dalej 5 latek uwięziony w ciele 20latka) Ja leżałam w łóżku i 24h Juju - najlepszy dzień! <3
Ehh jak już widzicie zbliżamy się do końca, brr straszny sen Natalie, jak myślicie co się dzieje?
PROSZĘ BEZ SPOJLERU !!
Miłego dnia :* jak coś to wecie gdzie do mnie pisać :*

piątek, 28 lutego 2014

35. “I wanna talk to you.”

Natalie’s POV
*WSPOMNIENIA*
 Poszłam do Justin'a domu dwa miesiące przed naszym ślubem. Oboje uznaliśmy, że mieszkając osobno będziemy mieli na co czekać. Mam na myśli, że jakbyśmy robili te wszystkie rzeczy które robią małżonkowie, to co byśmy robili później. Justin wpadł na ten pomysł i mimo, że nie wpadłam na niego pierwsza, teraz wszystko rozumiem dlaczego tak chciał, ale teraz kiedy jesteśmy zaręczeni, nic nie jest w stanie nas zatrzymać.
 Zapukałam do jego frontowych drzwi czekając na odpowiedż. Po chwili, drzwi zostały otworzone, a w nich stał Justin wyglądający seksowniej niż zawsze. Weszłam bez zaproszenia, byłam tu z pewnego powodu.
- Hej.
Powiedział.
- Muszę z Tobą porozmawiać.
Rzuciłam moją torebkę na  stolik i spowrotem spojrzałam na Justin'a/
- Chcę porozmawiać o seksie.
Powiedziałam głodnie podchodząc do niego, chwyciłam jego kark i pocałowałam go. Szłam do przodu prowadząc nas przez korytarz do pokoju. Oderwał się ode mnie.
- M-my - Moja..
Przerwałam mu, kręcąc głową.
- Nie. Mam na sobie seksowną bieliznę, którą przywiozłam z Nowego Jorku. I mam zamiar ją zdjąć.
Powiedziałam spoglądając w dół,  wskazując na mój strój palcem.
- I zrobimy to na co czekaliśmy. Przez długii, długi czas.
Ponownie go pocałowałam.
- Będę czekała na Ciebie, właśnie..
Obróciłam głowę i ujrzałam Pattie na narożniku, w miejcu , które chciałam wskazać.
- Tam..
- Myślę, że powinnam już pójść.
Powiedziała ostrożnie.
- Do zobaczenia później.
Chwyciła swój płaszcz.
- Pa Natalie.
Nie odpowiedziałam nic. Byłam zszokowana tym co się właśnie stało.
Obróciłam się do Justin'a.
- Próbowałem Ci powiedzieć.
Powiedział w obronie.
- O mój Boże. To było tak żenujące.
Powiedziałam kierując się do salonu i usiadłam na kanapie, po chwili Justin przyszedł i usiadł obok mnie.
- Ale, dalej chcę seksu.
Zaśmiałam się patrząc na niego.
- Dlaczego teraz? Mieliśmy poczekać?
- Wiem, ale jesteśmy pewni naszych uczuć. To znaczy to już jest oficjaln. Chcę się z Tobą kochać.
Powiedziałam, przysuwając się do niego bliżej.
- Wiem, że tego chcesz, ale wciąż myślę, że powinniśmy poczekać.
Westchnęłam.
- Poważnie?
- Wszystko o co proszę to dwa miesiące więcej. Naprawdę chcę utrzymać Twoją czystość, nawet jeżeli jest już za późno dla mnie.
Spojrzałam w dół na moje dłonie.
- Uwierz mi. Naprawdę tego chcę. Chcę to zrobić z tobą po raz pierwszy po ślubie.
Przytaknęłam. Spojrzałam na niego z uśmkechem na twarzy.
-Szkoda. Będziemy musieli poczekać z tą fantastyczną bielizną.
Drażniłąm się z nim.
- Nie mogę się doczekać naszej podróży poślubnej.

*KONIEC WSPOMNIEŃ*

Kilka tygodni później.
Justin był wtedy taki opiekuńczy. Pomyślał o wszystkim. Teraz. Teraz nie wiem kim jest.
- Dajesz Natalie, Musisz jeść.
Zachęciła mnie Melissa.
Pokręciłam głową.
Nie mogę.
Odsunęłam talerz od siebie. Wpatrywałam się przez cały czas w moje ręce. Mojej obrączki już nie było, czegoś mi brakowało, ale to już odeszło.
__
- Mamo!
Candice stukała swoją stopą o podłogę.
- Chcę zobaczyć tatusia.
Rozpłakała się. Próbowałam uspokoić Mitchell'a, który płakał, ale jej płacz w niczym nie pomaga. Melissa'y nie było tu więc nie miałam pomocy i byłam z tym wszytskim sama.
- Nie teraz Candice. Idż się bawić.
- Nie chcę się bawić.
Zaprotestowałą.
-Więc szkoda.
- Nienawidzę cię! Nienawidzę Cię! Chcę tatusia, nie Ciebie!
Nakrzyczała na mnie i wyszła.
Zaczęły lecieć mi łyz, ale ponownie je zignorowałąm i kontynuowałam kołysanie Mitch'a, po czym położyłam go na dół wreszcie śpiącego.
Wyciągnęłam telefon z mojej kieszeni  i spróbowałam dodzwonić się do Justina, by przyszedł i zobaczył się z Candice, ale ciągle włączała się poczta głosowa
Mój stan depresyjny się pogarszał. Nie mogę nic zrobić. Nie wiem kim jestem, nie mogę utrzymać własnych dzieci bo nie mam pracy. Rzuciłam ją kiedy wyszłam za Justin'a, ponieważ powiedział że będziemy szczęśliwsi bez tego i, że nie powinnam pracować, ponieważ on ma wystarczająco pieniędzy i powinnam być w domu z dziećmi. Wow. Jak plany się spieprzyły huh? W końcu wszyscy się rozwodzą, jak wszystko się pieprzy.
__
4 tygodnie później
- Oekj, więc, Twoje dziecko opóźnia się troszeczkę z rozwojem, więc będzie wcześniakiem.
Przytaknęłam.
- Ale teraz już jesteś wolna i możesz iść.
Powiedziała pielęgniarka.
Wyszła z kliniki kierując się do domu Melissa'y. To nie mój dom. Nie moge tam zostać tak na zawsze, ale na tak długo dopóki nie dam rady zarabiać pieniędzy by kupić dom dla nas.
__
Próbowałam się dodzwonić ponownie do Justin'a, ponieważ Candice rzuca się na mnie każdego dnia.
- Czego chcesz Natalie?! Przwestań do cholery dzwonić do mnie!
Więc mnie Ciebie również miło słyszeć,
- Candice chcę i potrzebuje Cię. Ona dosłownie oszalała.
Usłyszałam parsknięcie.
- Jaka matka, taka córka.
- Proszę.
-Będę tam kiedy będę mógł.
W końcu powiedział po czym się rozłączył.
__
Otworzyłam drzwi po tym jak usłyszałam stykanie, ujrzałam uśmiechniętego Justin'a z papierami w dłoni. Wszedł do środka.
- To jest dla Ciebie.
Dał mi papiery rozwodowe.
- Teraz gdzie ona jest?
- Salon.
Wymruczałam zamykając drzwi i spojrzałąm na pierwszą stronę papieru. Poczułam nieprzyjemne uczucie w mpim brzuchu. Rzuciłam plik na ziemię po czym szybko pobiegłam do łazienki, aby zwymiotować.
Czuję się samotna. Nawet jak Justin był w domu, nie przyszeł by mi pomóc. Nie przyszedł by pocierać moje plecy i by trzymać moje włosy, jak zawsze robił.
Czuję się samotna i opuszczona.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Przetłumaczyłam rozdział przed chwilą bo przykro mi, że tyle osób czeka więc przepraszam ale jest niesprawdzony.
i przepraszam że tak długo. Jest mi przykro bo pod ostatnim rozdziałem (nie wiem jak z innymi) były  komentarze opisujące jak zakończy się SDWLTL nie wiem czy opłaca mi się jeszcze to tłumaczyć.

środa, 19 lutego 2014

34. If you let me, I would like to spend the rest of my life making you as happy as you made me

JAK KTOŚ JEST TAK MIĘKKI JAK JA TO CHUSTECZKI MISIE <3

~~~~~~~~~~~~

- Jak możesz być tak bezduszny?

Wyszeptałam.
- Własnie tak.
Powiedział bez emocji.
- Już nawet nie wiem kim jesteś.
Spojrzałam w jego ciemne oczy starając się przywrócić starego Justin'a. Odwzajemnił spojrzenie sprawiając, że poczułam się niekomfortowo i po jakimś czasie odwróciłam wzrok.
- Zabieram dzieci.
Zaśmiał się.
- Nie, nie zabierasz.
- Tak, zabieram.
- One-
- One są wszystkim co mam Justin! Nie zabieraj ich ode mnie! Proszę!
Zabłagałam, lecz on tylko pokręcił głową.
- Zajmę się nimi lepiej niż Ty!
Zaprotestowałam.
-Dobra!
Wyrzucił ręce w powietrze.
- Weź je! Na dobre! Tylko wyjdź!
- C-co?
- Słyszałaś. Nie obchodzi mnie to.
 - Oczekujesz, że sama zajmę się trójką dzieci?
Zapytałam w szoku.
- To jest to co myślałaś, że stanie się na początku. Teraz wszystko się stało tak jak chciałaś.
Chyba na odwrót.
- Dobra!
Poszłam i wzięłam iuchy Candice i Mitch'a. Zeszłam na dół i położyłam walizki na schodach, podeszłam do stolika gdzie zostawiłąm dzieci i ujrzałam Candice bawiącą się swoim jedzeniem. Oczywiście słyszała naszą kłótnię.

- Chodzcie kochani!
Starałam się brzmieć jakby nic się nie stało.
- Idziemy.
Wzięłam Mitchell'a i umieściłam go na swoim biodrze.
- Gdzie?
Zapytała Candice, czułam się źle wiedziałam, że to nie będzie dobre kiedy Justin wrócił, nie będzie chciała go zostawić.
 - Candice. Idź z mamusią. Zobaczymy się później.
Justin powiedział podchodząc do niej bliżej.
- A-ale ja nie chcę iść.
Zaatakowała go i owinęła ramiona wokół jego szyi.
- Musisz iść. Nie zadawaj pytań Candice.
- Nie! NIe chcę iść! Nie!
Krzyczała przytulając mocniej Justina.
- Chodź idziemy.
POwiedział i skierował się za drzwi, ze mną idącą za nim wraz z Mitch'em.  Candice wpadła w straszną histerię w ramionach Justin'a.
 - Nie! Przestań! Nie! Nie! Nienawidzę Cię!
Uderzyła go w klatkę piersiową. Położył ją na tylnim siedzeniu z gorącymi łzami spływającymi po jej policzkach.
- Kocham Cię.
Justin pocałował jej załzawiony policzek, zamknął drzwi i spojrzał na mnie.
- Mogę obrączkę, proszę?
Miałam ochotę płakać, ale nie mogłam. Powoli zdjęłam obrączkę z palca i spojrzałam na nią.
-Je vous aimerai toujours. (Zawszę będę Cię kochać).
Przeczytałam napis który był nagrawerowany w środku i zaśmiałam się.
- Bzdura.
Wyszeptałam. wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na niego.
- Trzymaj.
 - Wziął ją.
- Niedługo przyniosę Ci papiery rozwodowe.
Powiedział spokojnie i odszedł z obrączką w jego dłoniach jakby nigdy nic się nie stało. Wsiadłam do samochodu i przyłożyłam głowę do rąk. Odczekałąm chwile za nim odjechałam.
Justin’s POV

Bawiłem się obrączką gdy już wróciłem do domu. Teraz jestem wolnym mężczyzną. Mogę robić co tylko chcę; Natalie nie jest moim szefem.
Czy czuję się źle traktując ją tak? Nie. Ona wyprowadzała mnie z równowagi. To była ostatnia słoma*. Starałem się to wszystko naprawić, ale ona sprawiała że było mi cięzko być blisko niej.
To będzie interesujące patrzeć co się dalej stanie. Nie może zabrać moich pieniędzy. Tylko na potrzeby dzieci. Więc będzie musiała znaleźć pracę.
Wyszedł na taras. Chodziłem dookoła, oglądajac zachód słońca. Spojrzałem w dół na pierścionek zaręczynowy obręcając go wokół palców.
*Flashback*
- Okej, jeszcze troche.
Powiedziałem prowadząc ją do łodzi gdyż miała zawiązane oczy. Odwiązałem chuste i ukazałem jej widok na łódź.
- Rozpoznajesz gdzie jesteśmy?
Zapytałem kładąc głowę w zgięciu jej szyi  oplatając ją ramionami wokół jej talii.
- Tu byliśmy na naszej pierwszej randce i wylałam na Twoją kurtkę drinka.
Odpowiedziała.
- Założyłeś go?
Zaśmiała się i odwróciła by spojrzeć na kurtkę którą miałem na sobie.
- Tak.
Zaśmiałem się.
- Tak dużo na pierwsze wrażenie.
Powiedziała sarkastycznie.
- To było perfekcyjne wrażenie.
Podeszła do stołu w centrum łodzi, podczas gdy dźwięk muzyki nadawał lekki nastrój.
Chwyciłem ją zamiast iść do stołu.
- Była słodka z tym.
Uśmiechnęła sie.
Popatrzyłem w dół na jej uśmiech sprawiając, że sam się uśmiechnąłem.
- Wiesz, wiele ludzi patrzy na mnie jak na osobę którą nie jestem. Jesteś pierwszą osobą przy której mogę być sobą.
- Szczęściara ze mnie.
Obydwoje spojrzeliśmy na ciemne niebo, wyglądało tak jaby zaraz miało zacząć padać.
- Jestem pewny moich uczuć do Ciebie. Ponieważ tak długo jak Cię mam-
Mężczyzna podszeł do mnie i wręczył mi parasol.
- -Nie mogę przestać.
Powiedziałem do niej otwierając go (parasol) by uchronić nas od deszczu.
- Okej, dobrze..
Uśmiechnęła się.
Objąłem ja moją wolną ręką.
- Nikt nie sprawia, że czuję się tak kochany, bezpieczny i rozumiany, jak Ty. Jeżeli mi pozwolisz, chciałbym spędzić resztę mojego życia sprawiając, że poczujesz się tak szczęśliwa, jak Ty sprawiasz, że ja jestem.
Uświadomienie pojawiło się w jej oczach gdy brałą głęboki wdech. Wręczyłem jej parasol i uklęknąłem na jedno kolano. Wyciągnąłem pudełeczko z pierścionkiem z kieszeni i skierowałem w jej stronę.
- Natalie Mckenna Roselle, wyjdziesz za mnie?
Dałem jej chwilę na zrozumienie całej tej sytuacji, ale ona przytaknęła.
- Tak.
Powiedziała wypuszczając powietrze.
Uśmiechnąłem się wsuwając pierścionek na jej palec, pocałowałem jej knykcie i z powrotem wstałem. Powoli zabrałem jej parasol. Na chwilę spotkaliśmy sie wzrokiem za nim wyrzuciłem parasol na ziemię i zająłem jej usta pocałunkiem. Nie obchodziło nas to, że deszcz sprawia, że jesteśmy kompletnie mokrzy, dalej kontynuowaliśmy całowanie.
*End of Flashback*
Spojrzałem na zachód słońca krążąc po polu, myśląc o tym jak sprawiała, że byłem szczęśliwy.
* Jak oglądam filmy po angielsku to tam jest właśnie takie przysłowie łumaczone na polski "ostatnia słoma w kapeluszu" czy jakoś tak :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam za błędy i że tak późno. Nie będę wam się tłumaczyła ani nic bo to i tak bezsensu. Stała się kilka dni temu przykra sytuacja bo upadłam i stłukłam nogę ii kuleje mam w bandarzu itd a dzisiaj mój wróg miał zły dzień i postanowiła się na mnie zemścić i bardzo mocno mnie popchneła i wyzwała "rusz się jebana suko" (tak bo to ja daje dupy 19latkowi ale pomijając), no ten  upadłam na tą noge i musze leżeć cały czas i jestem mega wkurzona -,-
Nie wiem kiedy następny, nic nie obiecuje. Życzę miłego dzionka misie <3
~
JBC wiecie gdzie mnie szukać w KONTAKT .
~
 A NO I LASKI DO ROBOTY MUSIMY TO ZROBIĆ DLA NASZEGO JUSTINKA ON NIE JEST JAK TEN DUPEK Z OPOWIADANIA! ZASŁUGUJE NA TĄ ILOŚĆ WYŚWIETLEŃ W BABY !! <3


A TU TAKI PIĘKNY NASZ KOCHANY NA POPRAWIENIE HUMORKU <3


czwartek, 13 lutego 2014

33. "Will you ever not cry?!"

CHUSTECZKI!! BARDZO DUŻO CHUSTECZEK ;(



Natalie’s POV

Przez kolejne dwa miesiące ukrywałam przed Justin'em to, że jestem w ciaży. I jest do bani, ponieważ kiedy jemy muszę jeść normalne porcje.
- Więc, myślałem, że może moglibyśmy pojechać odwiedzić moich dziadków w Kanadzie. Wiesz, by mogli zobaczyć Mitch'a.
Zasugerował Justin po tym jak położyłam Candice i Mitch'a do łóżek. Byłam strasznie zdenerwowana, ponieważ nie można latać gdy jest się w ciąży bo to grozi poronieniu.
- Umm. Myślę, że powinniśmy polecieć jak Mitch będzie trochę starszy, będzie mógł wszystko zapamiętać.
Zmarszczył  brwi.
- Myślę, że będa bardzo szcześliwi gdy zobaczą nas wszystkich, nie tylko Mitch'a.
Westchnęłam.
- Justin, po prostu nie czuję tego.
- Co się stało?
Zapytał.
 - Nic.
Spokojnie odpowiedziałam.
- Po prostu mi powiedz. Przestań być taka skomplikowana.
Podniósł na mnie swój głos, byłam naprawdę zbyt zdenerwowana by mu to powiedzieć, ale wiem, że nie moge tego dłużej ukrywać przed nim. Spojrzałam w inną stronę, myśląc, że mogłam to zrobić wcześniej, westchnęłam i spojrzałam na niego po czym po kilku minutach powiedziałam.
- Jestem w ciąży Justin.
Mały uśmiech wkradł się na moje usta, ale ukryłam to gdy nie okazał on żadnych emocji.
 - Robiliśmy to tylko dwa mies- wow.
Zrozumiał, że mu nie powiedziałam. ODwrócił się i chciał wyjść, ale złapałam jego ramię. Nie chcę by był zły na mnie.
- Pozwól mi iść!
- Tylko porozmawiaj ze mną Justin.
Poprosiłam.
- Ukryłaś to przede mną! Czy nie powiedziałem Ci, że chcę być z Tobą kiedy będziesz w ciąży!? Straciłem dwa miesiące Natalie! Dwa!
- Nie bądź na mnie zły.
Wyszeptałam.
- Powinienem być zły! Jesteś serio cholernie głupia! Dlaczego mi nie powedziałaś?!
- Przestań na mnie krzyczeć.
- Nie krzyczę!
Podszedł bliżej mnie.
- TO JEST KRZYK!
Przeraźliwe krzyknął na cały dom sprawiając, że się skrzywiłam.
- CHCESZ ŻEBYM KRZYCZAŁ NA CIEBIE W TAKI SPOSÓB!?
Żyłka pojawiła się na jego szyi, był wściekły na mnie.
- HUH?!
Pokręciłam głową.
- WIĘC SIĘ KURWA ZAMKNIJ!
Wykrzyknął i wyszedł. Usłyszałam trzaśnięcie wejściowych drzwi, zjechałam w dół po ścianie z głową w dłoniach. Musiałam sie wziąć w garść gdy usłyszałam dwa płacze dochodzące z góry. Wzięłam głęboki wdech i  poszłam uspokoić dzieciaki.
__

Przez dwa dni Justin'a nie było w domu, ale dostałam telefon od Pattie, że był u niej w domu. Było mi naprawdę źle z tą całą sytuacją, naprawdę. Nie chciałam by był zły na mnie. Zazwyczaj gdy Justin jest na mnie zły wraca po godzinie, nie po dwuch dniach!
Była pora obiadowa i siedziałam z Mitch'em na rękach i z Candice obok jedząc grilowane, serowe grzanki.
- Smakuje Ci kochanie?
Zapytałam, na co ona tylko przytaknęła. Ona była również nieszczęśliwa, chciała z powrotem Justin'a. Candice jest coraz starsza i zaczyna rozumieć problemy domowe. JEst wciąż małą dziewczynka i nie chcę by przez następne 15 lat musiała sie martwić o nasze relacje.
 Siedząc przy kolacji usłyszałam otwieranie się drzwi. Wiedziałam, że to Justin, ale nie przyszedł do kuchni, poszedł na górę. Położyłam Mitcha w jego stoliku do karmienia.
-Obserwuj brata, dobrze?
Powiedziałam do Candice.
Gdy weszłam do naszego pokoju ujrzałam Justin'a pakującego walizkę. Podeszłam bliżej do niego.
- Natalie proszę.
Zabłagał nie chcąc bym podchodziął bliżej.
- Proszę tylko - tylko porozmawiaj ze mną.
Odwrócił się dajac mi ujrzeć stres wymalowany w jego oczach.
- Wiesz dlaczego jestem an Ciebie zły?
Zapytał. Spojrzałam w dół.
- Ponieważ jestem w ciąży.
Pokręcił głową.
- Nie jestem zły za to! Jestem zły, ze ukrywałaś to przez miesiące. Mieliśmy sobie mówić wszystko. To było coś czego obydwoje pragneliśmy, naprawdę.
- Tak i to wszystko się zakończyło kiedy mnie oszukałaś.
Zadrwił ze mnie.
- Oh a Ty tego nie zrobiłaś.
Powiedział sarkastycznie.
- Nie uprawiałam prawie seksu!
Wykrzyknęłam.
- Wiesz co? Uprawiałem prawie seks z Lily, ale żałuję, że tego nie zrobiłem.
TO było takie uczucie jakby moje serce spadło do żołądka
- Więc idź! Odejdź! Idź do niej!
- Trochę się zapomniałaś, to mój dom.
Uśmiechnął się.
- Więc tego chcesz? Chcesz być w separacji?
Zaśmiał się w drug stronę i ponownie spojrzaał na mnie.
- Nie skarbie.
Podszedł bliżej do mnie.
- Chcę rozwodu.
Powiedział chłodno pocierając moje wargi kciukiem. Jego słowa wbiły mi nóż. Dbający i kochający mąż odszedł. To były ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam. Poczułam piekące łzy, ale cicho je otarłam.
- Czy ty kiedy kolwiek nie płaczesz? Boże, nie ważne co się stanie, Ty tylko płaczesz. Cały cholerny czas.
Powiedział oschle.
- Nie jestem zły tylko za to, że nie powiedziałaś mi o ciąży przez dwa miesiące, też dlatego, że nigdy mi nie mówisz co jest źle. Nigdy nie chciałem wracać do domu z Twojego powodu, nie możesz zmienić mojego stylu bycia, i zawsze sprowadzasz mnie na dno. Ale wiesz co wyprowadza mnie z równowagi?
Nie obchodziło go, że cierpię przez to co mówi.
- Huh?
Nic nie odpowiedziałam pozwalając mu kontynuować.
- TO że Nevaeh umarła.
Proszę nie. Prosze Justin nie mów tego. Nie potrzebuję tego.
- Ty. Ty ją zabiłaś.
Spojrzał w dół.
- Nigdy tego nie zapomnę.
Pokręcił głową i odwrócił się, wziął walizkę i odwrócił się do mnie. Podał mi walizkę.
- Teraz wynoś się z mojego domu!
Warknął. Wzięłam walizkę, wszytsko złe co mogło się wydarzyć w moim życiu, właśnie się stało.






~~~~~~
IDIOTA IDIOTA IDIOTA IDIOTA IDIOTA
RYCZE :c
Tak bardzo mi źle że niektóre z Was będą płakać :C jak są błędy to przepraszam ale nie dam rady sprawdzić bo bd musiała czytać a już mnie oczy bolą od ryczenia :c
Z rozdziału na rozdział coraz gorzej :c postaram się na jutro przetłuumaczyć 34 ale nie biecuje czy dam rade bo ide na urodziny przyjaciółki i jest smutny a rycząc ciężko się tłumaczy :C
KOMENTUJCIE
ZAPRASZAM NA ASKA <3 i na insta i tt (nazwy w KONTAKT)
miłego wieczorku. <3